Pearl Candies
Marta Deskur
18.05.2012 — 25.06.2012
O artyście
Punktem wyjścia dla wystawy „Perłowe cukierki” jest „Dziewczyna z perłą” Jana Vermeera. Marta Deskur warstwa po warstwie rozbiera obraz holenderskiego mistrza, jakby chciała znieść z modelki malarza ciężar znajdującego się w jej uchu perłowego kolczyka.
Perła w kształcie łzy została zwielokrotniona. Modelkę otaczają sznury pereł na szyi, przegubach rąk, w ustach. Wydają się wysypywać spod nałożonego na głowę turbanu. Jednak kobieta nigdy ostatecznie nie zdradza jaki ma do nich stosunek. W filmie wideo niewyraźna postać w błękitnych rękawiczkach zakłada kobiecie perły na szyję, następnie je zdejmuje. W innych kadrach kobieta z zachłannością połyka, zachłystuje się albo wypluwa perły. Kadry nakładają się na siebie tak, że mamy wrażenie duszenia, nawet dławienia.
Sceny te można odczytywać jako krytykę rygoru upiększania, dekoracyjności, kobiecości skupionej na jej atrybutach, dodatkach, którymi dławi masowa kultura wizualna. Ale ostatecznie nie wiemy co ma zamiar zrobić kobieta trzymająca perłę w ustach. Chce ją połknąć, czy może wypluć?
Deskur zastosowała tu technikę wyczerpywania znaczenia. „Powtarzanie i niestrudzone skandowanie pozbawia słowa i gesty znaczeń: zmęczyć sens, zużyć go, wyczerpać, ażeby wyzwolić uwodzicielską siłę czystego nicnieznaczenia, pustego słowa – taka jest potęga rytualnej magii i zaklęć.”
Technika artystyczna Marty Deskur polega na powtarzaniu gestów, symboli, ornamentyki z obrazów, ikonografii, rytuałów różnych kultur. Artystka wyłapuje praktyki codzienności, „wyjmuje” elementy, na których się skupia i wymazuje ich kontekst. Zostają same, gołe na głuchym, najczęściej białym tle, które jeszcze bardziej je eksponuje. Tajemnicze spojrzenie modelki Vermeera jest powtórzone, ale odnajdujemy w nim przesunięcia, pewien rodzaj śmiałości.
Postacie na fotografiach Marty Deskur wyłaniają się jakby znikąd. Pojawia się część tułowia pochylonej do przodu głowy, rozwiane włosy, ciała tracą swoje kontury. Ginie szyja, zostają gołe nogi i ręce, twarz. Konfiguracja takich niepełnych ciał zestawionych na jednej fotografii gra na obrazie jak zwierciadło. Pozy i gesty odbijają się same w sobie. Pojawia się dotyk i bliskość. Intymności towarzyszą atrybuty kobiecości: flakon perfum, długie, rozpuszczone włosy, zakrywane rękami piersi oraz szminka na ustach. Mimowolnie uzyskują to, o czym wspominał Baudelaire w cytowanym eseju, szczerość. Poeta w innym miejscu tego samego tekstu porównuje róż na policzkach i czerń na oku kobiety jako to, co jest nadnaturalne, co wymyka się fałszowi, bo jest nad fałsz fałszywe, a „twarz kobieca nabiera tajemniczej namiętności kapłanki.” Dzięki otwartości w jakiej została przedstawiona szminka na pracach Deskur, powstał efekt bliski aroganckiej bezczelności, która następnie miękko spływa na całą twarz modelek. Jest w niej coś przewrotnego. Jest nadnaturalna, albo ponad-naturalna. Jest subwersywna.
Szminka, ani perła nie muszą oznaczać zawłaszczania kobiecego ciała, ani jego kawałkowania.
W pracach prezentowanych na wystawie Marta Deskur podążając za własną techniką artystyczną „czyści” znaczenia. Wyjęcie perły z obrazu Vermeera i dowolne z nią postępowanie, przybrało funkcję trzepania dywanu. Bez kurzu jest lżejszy. Perłowe cukierki, nadają oczom blasku, bo są po prostu smaczne. Czerwona pomadka na ustach jest po prostu miła. A dobrze dobrany zapach jest aurą, wydłuża granice ciała. A my czujemy się swobodniej, i na przekór naturze dobrze.
tekst: Iza Kaszyńska